Powiedz czego szukasz?

mBank

Nie taki diabeł straszny, jak go malują

Paweł Chylewski, CFA

Nie taki diabeł straszny jak go malują

Chcielibyśmy kolejny raz skomentować najważniejsze decyzje w świecie ekonomii i konferencję prasową najważniejszego dla globalnej gospodarki człowieka.

Spodziewana decyzja

Oczywiście mamy na myśli decyzję Federalnego Komitetu do spraw Operacji Otwartego Rynku i słowa Jerome’a Powell’a. Po raz kolejny w środowy wieczór (wieczór w Europie) nie tylko liga mistrzów koncentrowała uwagę zarządzających, traderów i wszystkich związanych z finansami. Obaw co do możliwych decyzji było wiele, rynki w ostatnich dniach zachowywały się bardzo nerwowo. Na końcu okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują.

Fed podniósł stopy procentowe o 50 pkt. bazowych. Z jednej strony w prasie możemy przeczytać, że to „pierwszy raz od 2000 roku tak silna podwyżka” – choć to oczywiście niewiele znaczy. Najważniejsze, że właśnie taki ruch rynek wycenił i nie oceniamy go jako nadzwyczajnego.

Wynika z niego, że cena pieniądza do końca tego roku w USA wzrośnie o 1,9% a do końca 2023 do 2,8%. A to oznacza bardzo szybki wzrost rynkowych stóp. Jakby tego było mało od maja najprawdopodobniej rozpocznie się zmniejszanie bilansu banku centralnego czyli odwrotność (nie)sławnego „drukowania pieniędzy”. Swoją drogą czy to oznacza odpalenie niszczarek w miejsce drukarek???? Całość wymienionych wyżej zjawisk musiała doprowadzić do wyprzedaży na rynku, prawda? No właśnie NIE.

Rynek uspokojony komentarzem

Fed podniósł stopy procentowe o 50 pkt. bazowych. Z jednej strony w prasie możemy przeczytać, że to „pierwszy raz od 2000 roku tak silna podwyżka” – choć to oczywiście niewiele znaczy. Najważniejsze, że właśnie taki ruch rynek wycenił i nie oceniamy go jako nadzwyczajnego.

Jak zawsze to co ciekawe miało znaleźć się w komentarzu do decyzji szefa Fed. Naszym zdaniem to co usłyszeliśmy jest uspokajające. Oczekiwania jakoby podwyżki miały być o 0,75% nie sprawdziły się – taka opcja została praktycznie wykluczona. Wnioskować można, że przed nami jeszcze dwie podwyżki pół procentowe na najbliższych posiedzeniach, a potem wrócimy do „klasycznych” ćwiartek.

Włodarze monetarni w USA zdecydowanie zauważają wysoką inflacją i wykazują determinację, aby z nią walczyć. Jednocześnie Powell wyraźnie sugeruje, że nie zapominają o wzroście gospodarczym (który musi zwolnić, ale nie powinien zwalniać mocno) ale także o rynkach finansowych. W kontekście rozszerzonego mandatu Fed nic się póki co, naszym zdaniem, nie zmieniło.

Wydaje się, że Rezerwa Federalna chce wyciągnąć wnioski z lat 80-tych kiedy to prezes Volcker podniósł stopy do 20%, ale bardzo dużym kosztem.

Sianie pod przyszłe zbiory

Podsumowując – rynek spodziewał się dużo gorszych wieści i został miło zaskoczony uspokojeniem, rozwagą i wyważonymi deklaracjami. Reakcja była bardzo pozytywna. Oczywiście to nie koniec zawirowań związanych z inflacją i nie koniec trudnych decyzji w polityce pieniężnej. Z biegiem czasu uczestnicy rynku wyceniając cykl podwyżek, przyzwyczają się do sytuacji, którą mamy i nerwowych reakcji będzie coraz mniej. A układ, który wyłoni się po tym zamieszaniu będzie bardzo interesujący. Po złym okresie dla portfeli (traciły i akcje i obligacje) może przyjść okres gdzie obie główne klasy aktywów zaczną znacznie odrabiać straty. Komentując wczorajsze doniesienia zza oceanu na „służbowej” grupie na jednym z komunikatorów CIO (Chief Investment Officer mBanku – Bartek Pawłowski) napisał, że „Fed aktualnie sieje pod plony przyszłych wzrostów”. Oby urodzaj dopisał, nie zabrakło cierpliwości w obserwowaniu wzrastających upraw a na końcu oby kombajny nadążały ze zbiorami – czego nam wszystkim życzę.

P.S.

I oby zawsze mecze ligi mistrzów przynosiły taką huśtawę emocji jak wczoraj a decyzje Fed takie uspokojenie jak wczorajsze.

 

 

Polecane artykuły