Powiedz czego szukasz?

mBank

O rynku pracy w Ameryce

Marcin Chwedczuk, CFA

Wydane w pierwszej połowie XIX wieku dwutomowe dzieło Alexisa de Tocqueville’a zatytułowane „O demokracji w Ameryce” było majstersztykiem w dziedzinie opisu trudnych tematów w przystępny i zrozumiały sposób. W podobnym stylu postaramy się pochylić nad amerykańskim rynkiem pracy, który w ostatnim czasie coraz częściej przebija się na nagłówki prasy ekonomicznej.

NFP, ADP, JOLTS, claimsy… co oznaczają te skróty i czy powinienem to wiedzieć?

Zanim przejdziemy do szczegółów warto zadać sobie pytanie dlaczego sytuacja pracowników i osób szukających pracy powinna interesować inwestora po drugiej stronie Atlantyku? Odpowiedz jest względnie prosta. Wzrosty lub spadki na giełdach zależą m.in. od wysokości i perspektyw dla stóp procentowych (jako instrument w walce z rekordowo wysoką inflacją) a te, zgodnie z przyjętą przez Rezerwę Federalną postawą, zależą w dużej mierze właśnie od sytuacji na rynku pracy. Jest to zgodne z podwójnym mandatem jaki posiada Fed  czyli dbanie o stabilność cen i właśnie o rynek pracy. Natomiast teraz zaczynają się schody. Lepsza dla rynku jest sytuacja gdy rynek pracy jest w rozkwicie, jest coraz więcej ofert pracy i rosną pensje, przez co statystyczny Amerykanin może kupić więcej, czy może gdy jest coraz więcej zwolnień, rośnie bezrobocie i pracownicy boją się o kolejną wypłatę? Standardowo – to zależy.

Zależy od tego w jakim momencie tzw. cyklu gospodarczego jesteśmy i jakie to będzie miało konsekwencje dla inflacji i działań banku centralnego. W dużym uproszczeniu, jeżeli jesteśmy w fazie ożywienia, stopy procentowe są niskie a inflacja nie stanowi problemu spadające bezrobocie jest zjawiskiem korzystnym dla wzrostu gospodarczego. Natomiast gdy tak jak obecnie, inflacja daje się we znaki i jest na celowniku banków centralnych „napięty” rynek pracy jest niepożądany bo przeszkadza w chłodzeniu popytu i tłumieniu inflacji.

Jakie dane i kiedy są publikowane?

Jaka jest sytuacja na rynku pracy w Stanach możemy się dowiedzieć na podstawie sporej ilości informacji dostarczanych na rynek w każdym miesiącu. Jedne dane są publikowane z dosyć dużą szybkością i dzięki nim możemy mieć aktualny ogląd sytuacji (obarczony jednak sporym ryzykiem szacunków i rewizji) a dla cierpliwych i ceniących wiarygodność pozostają dane miesięczne.

Najczęściej, bo co tydzień w czwartek publikowane są tzw. Jobless claims lub  potocznie claimsy, czyli ilu bezrobotnych w poprzednim tygodniu zawnioskowało po raz pierwszy o zasiłek. W pakiecie dostajemy też informację ile osób kontynuuje pobieranie zasiłku. Pozycja istotna raczej dla jednodniowych spekulantów i o mniejszym znaczeniu dla długoterminowych inwestorów, chociaż to właśnie dane tygodniowe szybciej pokazują zmiany w trendach długoterminowych . Kolejne dane przedstawimy w sposób chronologiczny, tak jak są publikowane w ciągu miesiąca.

 

W każdą pierwsza środę miesiąca publikowany jest raport ADP. Dowiemy się z niego jakie zaszły zmiany na rynku pracy w przedsiębiorstwach prywatnych (bez sektora rolniczego) w poprzednim miesiącu. Często jest on traktowany jako zapowiedź czy punkt odniesienia do najważniejszego raportu z amerykańskiego rynku pracy jakim jest NFP publikowanego z kolei w każdy pierwszy piątek miesiąca, czyli dwa dni po ADP.  Potoczenie zwany payrolami (od nazwy Non Farm Payrolls) elektryzuje rynek i niejednokrotnie wprowadza zawirowania w przebiegu sesji. Dostarcza szereg danych a mianowicie dowiemy się ile w poprzednim miesiącu zostało stworzonych nowych miejsc pracy (poza rolnictwem), jaka jest stopa bezrobocia, jak zmieniły się płace, ile średnio przepracowano godzin w tygodniu oraz jaka jest partycypacja pracowników.

Ostatnim raportem godnym uwagi inwestora jest raport JOLTS. Jest on ankietą przeprowadzaną przez amerykańskie Bureau of Labor Statistics, która pokazuje ile jest nowo utworzonych i jeszcze wolnych miejsc pracy w ostatnim miesiącu. Upraszczając, im więcej wakatów tym oczywiście lepiej dla gospodarki.

Latarka w ciemnym tunelu

W sytuacji, w której znajdujemy się obecnie, gdzie banki centralne stały się głównymi rozgrywającymi na rynkach finansowych „patrzenie w tym samym kierunku” wydaje się właściwe. Owszem, głównym obszarem zainteresowań Fed jest stanowcza i konsekwentna walka z inflacją, jednak można powiedzieć, że jest ona wypadkową różnych części składowych, m.in. popytu konsumenckiego, a ten już w dużej mierze zależy od tego ile na koniec miesiąca wpłynie na konto pracującym Amerykanom. Nie chodzi o to aby przewidywać potencjalne ruchy najważniejszego banku centralnego na świecie i próbować przewidzieć przyszłość, ale rynek pracy jest niewątpliwie ważnym puzzlem w rynkowej układance, niezależnie od horyzontu inwestycyjnego.

 

Polecane artykuły