Drodzy inwestorzy i przyszli inwestorzy,
to już po raz 4,5-miliardowy (z pewnym „niewielkim” hakiem 😉) Ziemia będzie podróżować wokół Słońca. Z jakiegoś powodu rozpoczęcie każdego kolejnego okrążenia celebrujemy, starając się przewidzieć, co dokładnie się wydarzy w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy. Mój kolega z mBanku Paweł Chylewski pisał w Kompasie Inwestycyjnym jeszcze w listopadzie o niewielkiej wartości takich przewidywań. Z tym zastrzeżeniem chciałbym się dziś podzielić trzema refleksjami na temat wyzwań i szans stojących przed nami w 2024 roku.
Po pierwsze – geopolityka. Ostatnie lata mogą być pod względem politycznym przygnębiające. Na poziomach krajowych mamy do czynienia z coraz bardziej zaostrzającą się polaryzacją, która – jeśli się nie zatrzyma – z pewnością doprowadzi nas w miejsce, w którym nie chcemy się znaleźć. Na poziomie globalnym z kolei widzimy coraz więcej ognisk konfliktowych. Niedługo miną dwa lata od napaści Rosji na Ukrainę i na razie nie widać perspektyw na jej zakończenie w formule, jakiej wszyscy byśmy sobie życzyli. Kilka miesięcy temu rozgorzał znów konflikt w Lewancie po atakach Hamasu na Izrael. Jak to zwykle bywa w tym regionie – inne kraje zostały postawione w stan najwyższej gotowości i ryzyko kolejnej „wojny zastępczej” (proxy war) wydaje się całkiem spore. Pod koniec tego roku z kolei będziemy obserwowali wybory prezydenckie w USA. W momencie kiedy to piszę, szanse Donalda Trumpa na zwycięstwo wynoszą około 40%, czyli 10 punktów procentowych więcej niż na reelekcję Joe Bidena. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, jak dalekosiężne geopolityczne konsekwencje może to mieć. Nie tylko w bliskiej nam Ukrainie, ale także na przykład w Chinach. Zwłaszcza, że wybory prezydenckie na Tajwanie, które odbyły się w tym tygodniu, sugerują, że na Dalekim Wschodzie czynniki ryzyka pozostają na wysokim poziomie.
Co to znaczy dla inwestorów? Przede wszystkim musimy się przygotować na bardzo wiele alarmistycznych nagłówków. Nie od dziś wiadomo, że wypowiedzi emerytowanych generałów o tym, jak to wojna jest tuż-tuż, klikają się całkiem nieźle. Jako inwestorzy (ale też dla zachowania spokoju ducha), musimy podchodzić do tych rewelacji z dystansem, bo rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana niż krzykliwy pasek w stacji telewizyjnej. Z kolei portfelowo naszą główną linią obrony niezmiennie pozostaje dywersyfikacja. W tym kontekście dobrą wiadomością jest to, że obligacje skarbowe krajów uznawanych za najbezpieczniejsze wciąż oferują dość atrakcyjne poziomy rentowności, a jednocześnie – jak wiemy – w sytuacjach kryzysowych ich ceny mają tendencję do dynamicznych wzrostów.
Po drugie – sztuczna inteligencja i dominacja gigatechów. Miniony rok na rynkach przebiegł pod znakiem wybujałych oczekiwań dla zastosowań sztucznej inteligencji. Najbardziej namacalnym efektem tego była tzw. Wspaniała 7 (Magnificent Seven). Chodzi o siedem największych spółek w USA – Amazon, Apple, Google, Meta, Microsoft, Nvidia i Tesla – które totalnie zdominowały wyniki indeksów giełdowych. Ich wartość w indeksie S&P500 osiągnęła zawrotne 30%, co pokazuje, jak bardzo inwestorzy uwierzyli, że to właśnie dotychczasowi liderzy najbardziej skorzystają na AI. A przecież historia dowodzi, że wcale tak być nie musi. Na wynalezieniu Internetu nie zarobił AT&T, a samochody elektryczne nie wywindowały cen niemieckich producentów aut. Grudzień był już pierwszą jaskółką obwieszczającą, że istnieje życie poza Wspaniałą Siódemką i są też inne spółki z wielkim potencjałem. Jeden przykład, który tu wskażę, to służba zdrowia oraz biotechnologia – przecież wykorzystanie sztucznej inteligencji w badaniach nad rewolucyjnymi lekami to potencjalna żyła złota. Dobitnie pokazał, że jest się o co bić, słynny lek „na odchudzanie”, czyli Ozempic.
Po trzecie – zaparkowane pieniądze. Aktywa funduszy pieniężnych w USA osiągnęły zawrotną kwotę 6 bilionów, czyli 6 tysięcy miliardów dolarów. Dla porównania przed pandemią koronawirusa było to 2-3 razy mniej. Inwestorzy w tych funduszach obecnie cieszą się rentownością portfeli przekraczającą 5%, ale gdy tylko Rezerwa Federalna zacznie obniżać stopy, atrakcyjność tego instrumentu istotnie spadnie. Wygląda na to, że te długo wyczekiwane obniżki rozpoczną się wiosną. Historycznie cykle obniżek stóp procentowych miały dobry wpływ na portfele inwestycyjne, a tym razem dochodzi jeszcze czynnik sygnalizujący, że dotychczasowe podwyżki były najszybsze i najbardziej agresywne od dekad. Często mówi się „nie walcz z Fedem” (don’t fight the Fed), a ten właśnie zmienia swój kurs z „jastrzębiego” na „gołębi”.
Zbliżając się do końca tego krótkiego listu, chciałbym zwrócić uwagę, że mimo wielu raf i wydarzeń 2023 rok okazał się być całkiem udany dla inwestorów – także w kontekście realnych stóp zwrotu, czyli skorygowanych o, spadającą przecież na całym świecie, inflację. Tak jak wielokrotnie pisaliśmy, odejście banków centralnych od zerowych stóp procentowych sprawiło, że kombinacja akcji i obligacji w portfelach inwestycyjnych wróciła do łask. Jasne, korekty są nieuniknione, ale wygląda na to, że tragiczny dla obu klas aktywów 2022 rok był raczej wypadkiem przy pracy niż nową normą.
W 2024 roku dalej będziemy się starali przedstawiać kontekst dla wydarzeń gospodarczych i rynkowych. Naszą ambicją jest niezmiennie studzenie emocji (w obie strony!). Aby móc podejmować optymalne decyzje inwestycyjne, potrzebna jest rzetelna informacja i wiedza. Dlatego zachęcamy do subskrybowania naszego kanału na YouTube, na którym co tydzień można obejrzeć krótkie „Widoki z wieży”, gdzie rozmawiamy o najważniejszych trendach na rynku. Drugim źródłem, które nieskromnie rekomendujemy, jest nasz blog KompasInwestycyjny.pl. Wierzymy, że tak uzbrojeni będziemy wspólnie mogli nawigować wśród raf i sztormów światowych rynków finansowych tak, abyśmy wszyscy osiągnęli interesujące nas cele.
Życząc sukcesów w 2024 i kolejnych latach,
Bartosz Pawłowski