Bartosz Pawłowski, CFA
Ukraina i Rosja to ważni producenci surowców
Jednym z wielu negatywnych aspektów toczącej się w Ukrainie wojny są rosnące ceny surowców. Na początek garść statystyk:
- Rosja i Ukraina odpowiadają za około 15% światowej produkcji pszenicy.
- Rosja i Ukraina wydobywają w sumie ponad 6% rudy żelaza.
- Rosja i Ukraina to około 10% światowej produkcji nawozów azotowych.
- Rosja to drugi największy producent ropy na świecie.
- Rosja i Ukraina to około 5% światowego wydobycia węgla kamiennego.
- Rosja to 10% światowego wydobycia niklu.
Dane można by mnożyć. Jeśli spojrzeć na indeks poziomu skomplikowania gospodarki, to zarówno Rosja, jak i Ukraina znajdowały się gdzieś w okolicy 50-tego miejsca na świecie (Polska ma miejsce 27.). Zwykle im mniejszy poziom komplikacji, tym bardziej dany kraj opiera się o surowce. Z jednej strony destrukcja możliwości produkcyjnych Ukrainy, a z drugiej sankcje nałożone na Rosję sprawiają, że lwia część dostarczanych przez nie surowców po prostu będzie niedostępna.
Ropa ropie nierówna
Dlatego kluczowym pytaniem staje się „na jak długo?”. Rynki surowców mają to do siebie, że nie ma na nich jednej ceny. Weźmy np. ropę naftową. Po pierwsze, mamy bardzo wiele jej rodzajów w zależności od składu chemicznego, czyli czystości. Według Canadian Fuels Association, tych rodzajów jest około 150. Jest ropa lekka, średnia i ciężka. Są też różne obszary geograficzne, z których pochodzi. Z grubsza można powiedzieć o trzech:
- West Texas Intermediate (czyli WTI), to ropa o bardzo wysokiej jakości (zaledwie 0,24% siarki), często nazywana słodką. Większość jej rafinacji odbywa się w USA.
- Znany nam wszystkim Brent, to kombinacja ropy z 15 złóż na Morzu Północnym z nieco większym udziałem siarki bo około 0,37%.
- Ropa OPEC, czyli wypadkowa tego, co eksportują kraje kartelu. Jest to ropa gorszej jakości niż powyższe.
Mamy też oczywiście ropę z Uralu, którą bardzo dobrze wszyscy w Europie znamy. I tu pierwszy przykład. Wykres poniżej pokazuje różnicę między baryłką ropy Brent a Urals w ostatnich latach.
Jak widać baryłka rosyjskiej ropy zwykle kosztowała kilka dolarów mniej niż Brent. Obecnie jest to już kilkanaście, a według doniesień medialny Rosja swoją ropę próbuje sprzedać z jeszcze większymi upustami. Zatem wiemy, już że rodzajów ropy jest sporo i że cena może się poważnie różnić.
Wybierz datę dostawy
Drugą kwestią, być może jeszcze bardziej kluczową z punktu widzenia szoku energetycznego w jakim się znajdujemy jest termin dostawy. Gdy kupujemy akcje jakiejś firmy, to dostajemy ją natychmiast i ją po prostu trzymamy. Owszem, od czasu do czasu akcje mogą wypłacać dywidendy, ale co do zasady akcja kupiona dzisiaj i akcja kupiona za rok to te same papiery wartościowe, choć oczywiście cena może być inna. Rynek surowców funkcjonuje w inny sposób. To, co widzimy w mediach, gdy mówi się o cenie baryłki to cena z dostawą „natychmiastową” do konkretnego portu (np. w Zatoce Meksykańskiej albo Rotterdamie). Ale większość handlu odbywa się w kontraktach terminowych. W momencie pisania tego tekstu cena baryłki Brent z dostawą na maj wynosi 111$. Z dostawą na czerwiec 107$, a na grudzień już 94$. Różnice te odzwierciedlają oczekiwania uczestników rynku oraz koszty przechowywania. Na podstawie takich kwotowań można zrobić wykres, który pokazuje ile kosztuje cena ropy z dostawą na konkretną datę. Poniżej pokazujemy to dla cen ropy Brent oraz kontraktów na gaz ziemny, również przecież ostatnio ważnych. Ropa u góry, gaz ziemny na dole poniższego wykresu.
Jak czytać ten wykres? Im bardziej na prawo, tym dalej oddalona dostawa (w miesiącach). Różne kolory linii pokazują różne momenty w historii. Spójrzmy zwłaszcza na linię niebieską na górnym wykresie. To był dzień, kiedy ropa osiągnęła ujemne poziomy, szokując wszystkich. Ale proszę zobaczyć, że nawet wtedy rynek wyceniał, że cena w przyszłości będzie jednak dodatnia. Kwiecień 2020 roku był bowiem lustrzanym odbiciem obecnej sytuacji. Wtedy było za dużo ropy i nie było gdzie jej przechowywać, więc jak ktoś chciał sprzedać to musiał kupującemu dopłacić. Teraz (chwilowo) nie ma surowców, ale oczekujemy, że sytuacja się unormuje. Dlaczego tak oczekujemy? Ano dlatego, że ceny za ropę i gaz w kolejnych miesiącach są znacznie niższe niż obecnie (fioletowa linia przerywana na wykresach). Widoczne to jest zwłaszcza w przypadku gazu ziemnego, gdzie ceny za rok są mniej więcej połowę tańsze niż teraz.
Podobną sytuację obserwujemy zresztą na innych surowcach. Buszel pszenicy (czyli jakies 27 kilogramów) z dostawą na maj tego roku kosztuje 1060$, a z dostawą na maj 2023 już „tylko” 886$. Ewidentnie zatem rynek wycenia, że te problemy są tylko przejściowe. A koro rynek miał rację co do kierunku w kwietniu 2020 roku to dlaczego miałby się mylić tym razem…?
Szukanie długofalowych alternatyw
Należy także nadmienić, że kwestie związane z różnymi cenami surowców na różne okresy mają fundamentalne znaczenie w inwestowaniu. Kupując lub sprzedając musimy brać pod uwagę nie tylko cenę dzisiaj, ale też to, co rynek wycenia, że zdarzy się w przyszłości. A według nas atak Rosji na Ukrainę oczywiście uwypukla problemy z podażą niektórych surowców, ale jednocześnie sprawia, że świat zachodni będzie szukał długoterminowego wyjścia sytuacji. Czy to przez poprawę wydajności energetycznej, czy też przez inwestycje w odnawialne źródła energii (pisaliśmy o tym m.in. tutaj). Stare powiedzenie inwestorów na rynku surowców mówi: „Najlepszym lekarstwem na wysokie ceny surowców są… wysokie ceny surowców„.